Wojskowa akademia Rosji proponuje detonację bomby atomowej. Wskazano miejsce
– Wznowienie prób nuklearnych zmusi państwa NATO do zaprzestania dostaw broni na Ukrainę, a Kijów do rezygnacji z groźby ataku na Krym – powiedział Władimir Prochwatiłow, starszy pracownik Akademii Nauk Wojskowych Rosji, którego cytuje "The Moscow Times".
– Musimy wznowić testy broni jądrowej na Nowej Ziemi i uzasadnić to pilną potrzebą sprawdzenia stanu arsenału atomowego – dodał naukowiec, mówiąc o archipelagu wysp na Ocenie Arktycznym, gdzie w latach 50. XX wieku Związek Radziecki założył swój poligon nuklearny. 30 października 1961 r. zdetonowano tam największy jak do tej pory ładunek jądrowy na świecie – bombę "Car" (Tsar) o mocy 58 megaton.
Magazyn "Focus" pisał w 2015 r., że siła wybuchów atomowych na radzieckim poligonie na Nowej Ziemi ponad sto trzydzieści razy przekroczyła sumę wszystkich wybuchów podczas II wojny światowej. "Kreml nie liczył się ani z ludźmi, ani z przyrodniczymi konsekwencjami" – czytamy.
Rosyjski naukowiec o bombie atomowej: A niech nam grożą
Według Prochwatiłowa komputerowa symulacja prób jądrowych, która była stosowana w ostatnich latach, nie daje miarodajnego obrazu. Jak dodał, "istnieje niebezpieczeństwo, że ta potężna broń może wyjść poza akceptowalne warunki".
Naukowiec wezwał też rosyjskie władze do "wycofania się ze wszystkich traktatów", których Moskwa jeszcze nie zerwała. – Korea Północna przeprowadza testy nuklearne. Czy została zaatakowana? Nie. Po prostu jej grożą. Niech nam też grożą – stwierdził.
Prochwatiłow jest przekonany, że detonacja bomby atomowej w ramach testów skłoni zachodnich sojuszników Ukrainy do zaprzestania przekazywania jej czołgów i innej broni, a władze w Kijowie zmusi do rezygnacji z groźby ataku na Krym i zniszczenia mostu przez Cieśninę Kerczeńską, łączącego anektowany półwysep z lądową częścią Ukrainy, która obecnie znajduje się pod rosyjską okupacją.